Celebruj chwile - Hallowen.

Hallowen to ten czas w którym człowieki się sprzeczają. Katolicy i tradycjonaliści z ludźmi takimi jak ja, którzy lubią takie święta i nie widzą w nich nic złego poza okazją do zabawy. Wiecie, to że hallowen pochodzi z hAmeryki nie świadczy od razu o tym, że trzeba je skreślać. No i dziwnym trafem nic mnie nie opętało, dzieciaków zbierających cukierki też i szatan nie objawił mi się w podzięce "czczenia" go. I taka mała uwaga do tych takich prawdziwych katolików - dzień zaduszny jest 2 listopada. Nie 1. To 2 jest dniem zadumy i pamięci o bliskich. Wszystkich Świętych to dzień radosny i jak sama nazwa wskazuje świętych a śmiem twierdzić, iż wasi bliscy raczej się to tego grona nie zaliczają. Oczywiście żeby obyło się bez hipokryzji przyznaję, ze na cmentarz też wybieram się 1, ale tylko dlatego, że robi to cała moja rodzina.

Ok czas zostawić długi wstęp i przejść do sedna tematu :)

Hallowen najbardziej znane jest jako święto pogan. Ooo, jak groźnie to brzmi. Czytając rożne artykuły na ten temat jest wiele nieścisłości. Przedstawię Wam te, które według mnie są najbardziej prawdopodobne. 
Hallowen to nic innego jak dzień zmarłych obchodzony przez Celtów. Był to też dzień zakończenia lata.
Co mówi internetowy poratl religijny?
Pierwotnie zwyczaj ten nawiązuje do magiczno-satanistycznych kultów celtyckich kapłanów (druidów), praktykujących spirytyzm (kontakt z duchami zmarłych osób), a nawet składanie ofiar z ludzi ku czci bóstwa śmierci.

Czy to nie kościół wierzył w czarownice zabijając setki tysięcy kobiet?  Ohhh, muszę przestać bo cały post wyjdzie o tym, iż sprzeczam się z kościołem :D. Tak, ten dzień według wierzeń anglosaskich był dniem kiedy duchy zmarłych wracały na ziemię by spotkać się z żyjącymi. Żywi przebierali się by odstraszyć i zmylić złe duchy. Jednym z elementów tego dnia było palenie wielkich ognisk by przedłużyć dzień i walczyć z ciemnością.

Dynia, dynie! Wszędzie dynie!
źródło
No i o co z nimi chodzi :D? Wiecie, że nazywają się Jack-o-lantern? Stara Irlandzka legenda opowiada losy chciwego mężczyzny imieniem Jack. Był nie tylko chciwy, ale i sprytny. Spotkał diabła, ten obiecał mu bogactwo (za duszę of course)  a do zrealizowania umowy nie doszło. Jack uwięził diabła i żył sobie w bogactwie. Po śmierci do nieba go nie wpuszczono ( chyba oczywiste dlaczego?) a i w piekle nie był mile widziany. I tak biedak do dnia Sądu Ostatecznego ma się błąkać z latarnią. Wcześniej to nie były nawet dynie a buraki czy ziemniaki. Stawiane w widocznych miejscach z światełkiem w środku symbolizowały dusze tragicznie zmarłych.

Ciężko mi pisać o starodawnych obrzędach bo tak na prawdę mało o nich wiadomo. Co jest prawdą a co fikcją to jedna wielka niewiadoma. Różne informacje podają, że czarownicy spotykali się w ten dzień aby odprawiać rytuały, światełka w oknach miały związek z uwalnianiem dusz z ciał zwierząt, czarownice tego dnia przepowiadały przyszłość. A jak wygląda teraźniejszość?

Dzieci bawią się w trick or treat czyli cukierek albo psikus. Wcześniej dzieci i biedni ludzie śpiewali i modlili się za zmarłych w zamian za ciastka. Jeśli nie dacie słodkości szykujcie się na psikusa :D

Wrzucanie orzecha do ognia - jeśli usłyszycie trzask podczas pękania spotka Was wielka miłość.

Skakanie przez okrąg złożony z dwunastu świeczek - każda świeczka to jeden miesiąc. Jeśli uda Wam się przeskoczyć bez zgaszenia płomienia to będzie dobry miesiąc.

Wyławianie jabłek zębami bez pomocy rąk - jeśli wyłowicie jabłko i będzie nie uszkodzone spodziewajcie się szczęśliwego roku

Dziś jest to przede wszystkim komercja - cukierki, przebrania, dynie, imprezy.


źródło.
Nie jestem pewna czy o to chodziło w tym temacie i być może nie bardzo się w niego wpasowałam :D w takim razie gorąco przepraszam :D

http://arcy-beauty.blogspot.com/2014/10/celebruj-chwile-nowy-sezon-halloween.html

Co zamierzam jeść?

Tytuł nie przypadkowy, ponieważ zamierzam w moim przypadku pasuje bardziej niż będę. Dietetykiem nie jestem, ani specem żywieniowym. Jednak ćwicząc od dwóch miesięcy i nie widząc praktycznie żadnych efektów (poza jednym- mniej widoczny cellulit :D). Mimo próby regularnych posiłków, picia ok 2 litrów wody dziennie nic się nie rusza. Dlaczego? Podjadam. Każdego dnia a to wafelek, czekolada, ciasteczko. W gorsze dni lody z maca, pół opakowania wafelków. Nienawidzę swojej słabej woli. I tak padło postanowienie wizyty na siłowni. Tam ustalą mi dietę i plan treningu. Jednak zanim się tam wybiorę zrobiłam listę produktów, które jeść mogę. Inne są bardzo nie wstrzymane. Nie patrzyłam na kalorie, a na indeks glikemiczny i produkty bezglutenowe.I powiem Wam, że nie jest to tak mało produktów jakby się mogło wydawać. Oczywiście Ameryki nie odkryłam, ale o to czym chce się żywić:

-warzywa 
-owoce
-woda, herbata, zioła
-wafle ryżowe (zwykłe biedronkowe są ok)
-ryż brązowy
-jajka
-ryby ( nigdy nie jadłam ryb- nie lubię ich, ale co tam dam radę)
-mleko
-jogurt naturalny
-z mięsa ograniczę się do kurczaka 
-niestety płatki owsiane odpadają, zastąpię je płatkami jaglanymi
-orzechy, pestki dyni
-jeśli znajdę pieczywo z mąki bezglutenowej będzie świetnie, chociaż nie liczę na to :D

Dieta bezglutenowa przede wszystkim dotyczy osób chorych na celiakie. Jednak myślę, że każdy może z niej skorzystać w mniejszym bądź większym stopniu.

Celiakia (choroba trzewna) to trwająca całe życie immunologiczna choroba o podłożu genetycznym, charakteryzująca się nietolerancją glutenu, białka zapasowego zawartego w zbożach (pszenicy, życie, jęczmieniu, owsie*). Działający toksycznie gluten prowadzi do zaniku kosmków jelita cienkiego, maleńkich wypustek błony śluzowej, które zwiększają jego powierzchnię i są odpowiedzialne za wchłanianie składników odżywczych. W efekcie toksycznego działania glutenu wchłanianie pokarmu jest upośledzone, co prowadzi do wystąpienia różnorodnych objawów klinicznych. Jedyną metodą leczenia celiakii jest stosowanie przez całe życie ścisłej diety bezglutenowej.
http://www.celiakia.pl/produkty-dozwolone/ tu znajdziecie całą tabelę, co zawiera gluten a co nie.

Alterra szampon kofeinowy.

Tamtararatatam tam :D w końcu coś skrobię. Tego szamponu używam już jakiś czas i z chęcią podzielę się wrażeniami :)


Dlaczego się skusiłam? Przede wszystkim skład - nie zawiera SLS. No i po drugie obietnice producenta - włosy miały być wyraźnie mocniejsze. 


Opakowanie to zwykła plastikowa butelka z zamykaniem na klik. Jest dość poręczne i nie miałam z nim problemu. Znajdziemy tu wszystkie potrzebne informacje - opis producenta, skład, sposób użycia, datę przydatności. Etykiety są trwałe i nie schodzą pomimo bombardowania wodą. 

Szampon jest przeźroczysty, dość lejący, ale nie "ucieka" przez palce. Dobrze się pieni i jest dość wydajny. Ładnie pachnie :D Myję nim głowę co 2-3 dni od jakiś przynajmniej dwóch miesięcy i jeszcze się nie skończył. Oczywiście mam świadomość, że to dlatego, iż włosów mam tyle co kot napłakał.  Plusem jest to, że po umyciu włosy są gładkie, nie plącze ich i pokusiłąbym się o stwierdzenie, że od czasu do  czasu można zrezygnować z odżywki. Minusy? Gdzie pokrycie obietnic? Włosy nadal mam cienkie, osłabione, wypadające. Wiem, że bardzo narzekam no, ale kurcze. Raczę je olejami, maskami i nic. Zero podziękowania w postaci choćby mniejszej ilości włosów wyciąganych z odpływu. Skoro kofeinowy to i jakieś pobudzenie powinno być, wzrost, tak? No rosnąc też nie chcą i przyrostu nie widzę. Trochę to takie rozczarowywujące. Nie wiem czego ja oczekuję od produktu, który trzymam na głowie dwie minuty :D Przyczepię się jeszcze do jednaj rzeczy. Nazwa. Szampon kofeinowy. A kofeina dopiero na 7 miejscu w składzie.



Skład:



Miejsce godne zobaczenia - Warszawa.

Ten post miał być dość nieprzychylny. Pierwsze spotkanie ze stolicą wypadło dość nijako. Napiszę tu swoje spostrzeżenia jako osoba przyjeżdżająca, obca i taka która mało widziała, więc mam  nadzieję, że Warszawiacy nie odbiorą moich słów źle. Zacznijmy od początku.
O małej przygodzie wspominałam już w poprzednim poście - w naszego polskiegobusa wjechał inny polskibus co za skutkowało zbiciem przedniej szyby. Trzeba był poczekać na autobus zastępczy i powiem Wam, że dość szybko się uwineli bo po 30 minutach ruszyliśmy w drogę.
Miałam Was zalać falą zdjęć. Skoro przechodzę z trybu auto do manuala była to idealna okazja. Aparat był, nawet naładowany. Pojawił się jeden mały problem - karta pamięci została w domu. I nie było sensu kupna nowej.. Tak o to mam parę zdjęć i to robionych telefonem. No trudno.

Zacznijmy od negatywów.

Smród. Przepraszam bardzo, ale dla mnie Warszawa śmierdzi i to moczem. Nawet w centrum dało się to wyczuć. Podejrzewam, że bierze się on od bezdomnych, których również pełno. Wydaje mi się, że służy jednak powinny coś z nimi zrobić bo to nie jest dobra wizytówka miasta... Śpiący, pijani - to oni witają przyjezdnych.... Nocowaliśmy na Pradze. No cóż... Ta dzielnica dobrze nie wygląda. Stare rozpadające się domy pomiędzy blokami. W oknach kraty, a tam gdzie krat brak rozbite szyby. Bądź co bądź żyjemy i nikt nas nie zabił :D 
Muszę Wam polecić nocleg bo bardzo mi odpowiadał :) Znalazłam go na https://www.airbnb.pl/. Jest to świetna strona i skorzystam z niej pewnie jeszcze nie raz. TU macie link do naszego pokoju. Ponieważ dwuosobowe były zajęte wzięliśmy czteroosobowy i zapłaciliśmy tylko 120 zł na noc. Jak na Warszawę to niedużo :) Apartamencik wygląda identycznie jak na zdjęciach. W nocy jest tam bardzo cieplutko. Wielki + za całokształt.

Minus jeszcze za niezrozumiałe bilety. Strefa 1 strefa 2 i myśl człowieku w jakiej strefie jesteś... We Wrocławiu nie ma takich utrudnień. No i cena. No i dlaczego nie ma biletu normalnie jednorazowych tylko czasowe? Nie mogłam tego za cholerę ogarnąć :D
A co mi się podobało?

Historia. Na każdym kroku historia. Tablice pamiątkowe, pomniki. Niestety, ale widziałam bardzo mało. Jeden dzień na zwiedzanie to trochę za mało :) Pozytywne wrażenie zrobiło na mnie Muzeum Powstania Warszawskiego. Panuje tam idealny klimat i widać, że przyciąga turystów. Dobrym przykładem tego, była spora ilość Szkotów którzy przybyli do stolicy w celu doznania niezapomnianych meczowych wrażeń :D Tak zbaczając z tematu to bardzo mi się podobali w tych kiltach. Nie wstydzili się swojej kultury i na każdym kroku można było ich spotkać.
Niech mi ktoś powie dlaczego w poniedziałek Centrum, Nauki Kopernik jest nieczynne? Tak chciałam tam iść i taki zonk :D No cóż, teraz wiem, że trzeba wszystko sprawdzić wcześniej,



Metro! Dla takiego wieśniaka jak ja przejazd metrem to fajne urozmaicenie zwiedzania :D


Stare Miasto jest urocze i posiada swój własny klimat.

A cel naszej podróży? Lindsey była fenomenalna. Cudowna, fantastyczna, niepowtarzalna. I nawet nie wiedziałam, ale jej supportem jest A Big Great World, który możecie znać z piosenki Say something.

Dwie godziny stania obkupiłam miejscem w pierwszym rzędzie. Lindsey była jakieś 10 metrów ode mnie <3 a na koniec M złapał pałeczkę perkusisty :D











Miałam dużo więcej do napisania, ale oczywiście zapomniałam :D Podczas pobytu w Warszawie jakimś cudem wróciłam z kontem na Instagramie, więc jeśli tylko macie ochotę to zapraszam do obserwacji :)

Instagram








Wyruszam.

6.30 wyruszam na podbój stolicy :D to będzie mój pierwszy raz. Jedziemy w wiadomym celu - koncert Lindsey. Może minę którąś z Was na ulicy i nawet nie będę o tym wiedzieć. W każdym razie ogłaszam, iż wrócę do Was we wtorek. No w sumie w środę :D

Wiadomości z ostatniej chwili... PolskiBus cofnąć wjechał z naszego polskiegobusa. Z przedniej szyby dobrze było to widać - hmm wtf co on robi!?   no nic. Czekamy na autobus zastępczy. Zrobiłam zdjęcie rozwalonej szyby ale się rozmazalo :D

Skromne nowości.

Wieki nie byłam w Rossmanie. Niestety coraz większe problemy finansowe wynikające z chorej polskiej rzeczywistości i tego, że M już od miesiąca nie dostał wypłaty skutecznie odciągają mnie od zakupów. W sumie teraz to podoba mi się praktycznie wszystko. Taki test silnej woli - przejdź, popatrz, nie waż się kupować!

Niestety na higienę jamy ustnej muszę poświęcić teraz więcej czasu przez aparat. Pasta bez fluoru, dziwne druciaki i nić dentystyczna obowiązkowe :D Oczywiście promocja przyciąga mnie niczym magnez, więc w koszyku wylądował też krem do twarzy z Alterry. Mimo, iż mam cerę mieszaną z przewagą tłustej a on jest nawilżający chętnie go przetestuję. 
Żel antybakteryjny to podstawa. Ten jest w niskiej cenie i jedyny minus to zakrętka.
Idzie jesień czas chronić usteczka. Wybrałam Alterrę ze względu na skład :)


Jeszcze dłużej nie byłam w żadnym hs. Przeglądanie szmatek jest takie odstresowujące :D


wiem, że nie wyglądają, ale to rurki :D w bardzo dobrym stanie za całe 5 zł :D
nie umiem fotografować ubrań :d żakiet jest czarny nawet jeśli zdjęcie na to nie wskazuje :d 3 zł

czekoladowe rurki :D takiego koloru jeszcze nie miałam. 3 zł

trzecia już czarna para rurek, niestety jak większość spodni są za duże, więc czeka mnie podwijanie, 3 zł

Na zdjęcia nie załapał się żel z Balei i masło do ciała. W każdym razie za miesiąc spodziewajcie się recenzji.
Mogłabym tu dorzucić jeszcze książkę, ale zanim dotrze z Anglii to minie trochę czasu :D A jak tam u Was? Robicie jesienne zakupowe zapasy czy oszczędzacie :)?

Celebruj chwile i wskakuj pod koc :)!

No imamy kolejny post w ramach akcji Celebruj Chwile. Podoba mi się to bo to dobra motywacja do pisania :D Ta książka kusiła mnie od momentu napisów końcowych filmu o tym samym tytule. I cieszę się, że wpierw miałam styczność z filmem bo dzięki temu stworzył mi się zarys postaci i ich wygląd.  To tego uwielbiam i Bradleya i Jennifer a ich połączenie na ekranie to dla mnie zawsze majstersztyk. Ale nie o filmie dziś mowa.


Poznajcie Pata. Pat ma pewną teorię – jego życie to film, który zakończy się happy endem, czyli powrotem jego byłej żony. Pat musi tylko spełnić kilka warunków: robić codziennie setki brzuszków, czytać więcej książek, biegać ubrany w worek na śmieci, żeby zgubić ostatnie zbędne kilogramy, ćwiczyć bycie miłym i dwa razy dziennie łykać kolorowe pastylki. (Fakt, że Pat spędził kilka lat w zakładzie dla psychicznie chorych nie jest chyba wielkim zaskoczeniem). Niestety nic nie układa się tak, jak powinno. Nikt nie chce rozmawiać z nim o Nikki, jego ukochane Orły przegrywają kolejne mecze, a ojciec twierdzi, że Pat przyniósł pecha drużynie. Na domiar złego za Patem łazi piękna, choć równie stuknięta jak on Tiffany, prześladuje go Kenny G, a nowy terapeuta sugeruje zdradę jako formę terapii! Pat nie przestaje jednak myśleć pozytywnie. Czy to wystarczy, by osiągnął swój cel?

I jak po takim opisie nie sięgnąć po taką książkę? Zacznę od tego, że jest wiele różnic między historią książkową a filmową.  Film skupia się na wątku miłosnym, który tak na prawdę w książce jest wątkiem drugoplanowym. Cała nasza uwaga skupia się na trzydziestoparoletnim Pacie, który jest narratorem całej opowieści. Uważa, że całe jego życie to film w którym następują mniej lub bardziej dramatyczne zwroty akcji. Wierzy, że wszystko to jest tylko częścią, która prowadzi do jego happy endu czyli powrotu Nikki. Wierzy w to tak głęboko i mocno, że aż śmieszyła mnie taka wiara. Jednak to w tej książce jest najlepsze. Z każdej strony nam powtarzają, że trzeba myśleć pozytywnie i nie można się załamywać. Nie znam nikogo kto miałby ciągle pozytywne nastawienie do życia. I tak zapoznając się z Patem, jego myślami i historią miałam ochotę stać się takim człowiekiem. Takim pozytywnym.Matthew Quick napisał to tak lekkim i prostym językiem, że czytając na raty (to w samochodzie, w pracy, w domu) myślę, iż książka pochłonęła mnie na całe 3 godziny. Były momenty w których uśmiech nie schodził mi z twarzy, ale i takie w których chyba uroniłam kilka łez :) Niby w kółko to samo, a jednak coś innego :) Jest to idealna propozycja na jesienny chłodny wieczór. Kocyk, herbata bądź kakao, jakieś ciacho i Poradnik. Polecam Wam również film bo mimo, iż spotkamy tych samych bohaterów to jakby w innej historii i to jest fajne bo mamy dwie opowieści w jednej :)

Polecam jeszcze Niezbędnik obserwatorów gwiazd i Gdzie Indziej. :)



Moje włosowe zbiory.

Mamy październik! Idą święta :D Markety coraz bardziej mnie rozbrajają :D 
Wiem, że w porównaniu do Was to mam mało kosmetyków :D Jednak powoli wprowadzam zasadę - najpierw zużyj potem kup. Moje włosy ogólnie w złej kondycji nie są. Są mięciutkie i tylko od czasu do czasu zauważę rozdwajające się końcówki. Niestety wypadają w ilościach hurtowych ( trycholog stwierdził, że skalp jest ok i skoro mam badania i hormony ok, nie mam stresów to może mi tylko zaproponować szampon i tonik przeciw wypadaniu), są cienkie i znowu nie widzę żadnego przyrostu. Tak sobie pomyślałam, że może używam nieodpowiednich kosmetyków. Dlatego dziś Wam je pokaże i sami ocenicie :)


SZAMPONY:

Obecnie używam trzech. Najczęściej jest to kofeinowa Alterra za zmianę z szamponem na łopianowym propolisie. Łopianowy męczę już kilka długich miesięcy i znudził mi się dawno temu, więc wracam do niego tylko czasem.  Oba przeciw wypadaniu. Oba nieskuteczne. Do oczyszczania co 2 tygodnie Timotei zwiększający objętość.

ODŻYWKI:


nie mam pojęcia jak to się stało, że zdjęcie wyszło takie rozmazane :O
 Po umyciu na zmianę idzie albo Alterra bądź któryś z Garnierów.  Zależy czy myję głowę w domu czy u M. Jeden Garnier tu drugi tam :D O Timoteiu już w sumie zapomniałam i stoi nieużywany. po myciu na długość idzie któraś Nivea przy czym sytuacja jest taka sama jak w przypadku Garnierów. Mam tylko jedną odżywkę BS i jest to Nivea o której możecie poczytać TU.

MASKI:

Biovaxa stosuję od niedawna. O drożdżowej masce pisałam TU.  Na Isanę często nakładam oleje, a Kallos to świetna dawka protein.

OLEJE:

Pierwszy z lewej olej to arganowy. Ostatnimi czasy chyba częściej ląduje na twarz niż na włosy. Lubię też nałożyć go na skalp. Olej z korzenia łopianu to moja nowość i makładam go tylko na skalp. Alterra to nie Alterra. Wlałam do buteleczki po niej resztki oleju z avocado, z pestek moreli i ze słodkich migdałów. Rossmanowi olejek bardzo lubię, więc w najbliżej okazji kupię go ponownie. Sesy jeszcze nie używałam. Dumnie czeka na swój wielki debiut.

OCHRONA:

Na końcówki nakładam Olejek z Avonu  bo muszę go w końcu zużyć. Na zdjęciu zabrakło jedwabiu CHI i z GP. Jeden akurat w trakcie zdjęć się zawieruszył a drugi się skończył ;/

Oczywiście mam sporą zakupową listę i żadnych funduszy, ale co polecacie na biedne, cienkie włosięta? 

Słodkie zakończenie :D

jadając takie kolacje na pewno szybko schudnę :D

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Dziękuje, że mnie odwiedzasz. Piątka za komentarz! Jeśli masz jakieś uwagi pisz :) Cały czas się uczę i rozwijam :) To właśnie Wy jesteście moją motywacją :)
PS. Komentarze z linkami blogów bądź typu obserwujemy? będę pomijać :) Jeśli nie czytasz posta a jedynie oglądasz zdjęcia to komentarz sobie daruj :)

Gadułki

Get this commentators widget

Popularne posty